Weekend w Kyoto
Krótka wycieczka po najpiękniejszym mieście Japonii
Niedawno postanowiłem wybrać się do Kioto, motywowany głównie tym że jest to jedyna okazja aby obejrzeć tam kwitnięcie wiśni bez tłumu turystów z zagranicy. Czy był to dobry pomysł? Poniekąd. Czy było co oglądać? Oczywiście! Ale wszystko po kolei...
Tak samo jak w przypadku Tokyo, Kyoto (京都) jest zarówno nazwą miasta jak i prefektury. Przez ponad tysiąc lat było stolicą Japonii, i choć wiele osób zgadza się co do tego że miasto utraciło ten status w 1869 roku, kiedy to rządowa administracja całkowicie opuściła miasto, znajdują się wciąż tacy którzy twierdzą że nastąpiło to dopiero w 1950 roku! I trzeba przyznać że mają po swojej stronie argumenty które sprawiają że tak trudno ustalić tą datę - oficjalny dokument rządowy określający Tokyo jako stolicę powstał dopiero wtedy.
Co w tym wszystkim jest ważne - jako że miasto było stolicą, było również siedzibą cesarza, shogunów, oraz głównych ośrodków kultu religijnego. Inaczej mówiąc - jest wręcz naszpikowane ważnymi zabytkami. Szybki rzut oka na mapę ujawni, że oprócz tych ważnych oraz popularnych miejsc, możemy znaleźć również wiele mniejszych świątyń, kapliczek czy starych budynków.
Do Kyoto, dojechałem shinkansenem późno w nocy. Miasto o tej porze było już spokojne i ciche, jednak autobus był pełen młodzieży w mundurkach szkolnych. W oddali widziałem Kyoto Tower, miejsce które kiedyś na pewno odwiedzę jednak tym razem - zabrakło mi na nie czasu. Jedną z pierwszych rzeczy na które się natknął w drodze do hotelu były znane mi z książek ( o których postaram się opowiedzieć innym razem), automaty z piwem! Jak dotąd spotkałem się z nimi jedynie na terenie hoteli, mam wrażenie że na przestrzeni paru ostatnich lat znikły one z ulic Japonii. Jednak najwyraźniej udało mi się znaleźć jeden wciąż działający... Z puszką piwa, usiadłem na spokojnie w hotelowym pokoju i przyjrzałem się mapie w telefonie, aby zaplanować zwiedzanie na następny dzień (ach te spontaniczne, nie planowane wyjazdy...). Obiektów które mogłem zwiedzić jak już wspomniałem jest bardzo dużo, co nie ułatwiało mi wyboru - tym bardziej że przyjechałem do miasta tylko na weekend.
Następnego ranka wstałem tak wcześniej jak to tylko było możliwe (czyli niezbyt wcześnie...) i wyruszyłem w kierunku zamku Nijo-jo, siedziby - shogunów. Zamek jest otoczony murami oraz podwójną fosą, w centrum którego znajduje się Pałac Ninomaru (二の丸御殿, ninomaru goten). Mam wrażenie że sama nazwa dokładnie opisuje cały kompleks 二の丸 (ninomaru) przetłumaczyłbym jako podwójnie okrążony/dwa okręgi(?), natomiast 御殿 (goten) znaczy pałac. Jednak jest to tylko mój domysł a nie oficjalne tłumaczenie, więc może nie warto się tym pomysłem sugerować...
Obiekt składa się z pięciu połączonych przejściami budynków. Wnętrza robią duże wrażenie, jednak płótna i część ozdób znajdujących się w środku to duplikaty - oryginalne dzieła znajdują się w bezpieczeństwie skarbca. Ciekawym elementem obiektu są „słowicze podłogi” (śpiewające podłogi). Specyficzne ułożenie desek oraz gwoździ podłogi sprawia, że chodząc podłoga wydaje ćwierkanie podobne do ptasiego (sugerując się źródłami internetowymi, chodzi o wierzbówkę japońską, jednak ze względu na podobieństwo ptaków, zarówno w języku angielskim jak i polskim - jest to słowicza podłoga ). Co nieco mnie zaskoczyło - wcześniej uważałem że ten typ podłogi powstał aby chronić przed włamaniem/próbą zabójstwa. Jednak jak podaje tabliczka znajdująca się wewnątrz zamku Nijo-jo... wynalezienie takiego typu podłogi było dziełem przypadku a nie zamierzonym efektem. W każdym bądź razie, przypadek czy nie, śpiewające podłogi skutecznie przyjęły się w tego typu Japońskich budowlach. Kolejne pomieszczenia zostały również pomyślane w taki sposób, aby móc rozdzielić ludzi o różnym statusie - osoby ważniejsze oczekiwały na audiencję bliżej centrum, natomiast ludzie pośledni - dalej. Tak samo, sala w której przebywał shogun w różny sposób miała podkreślać jego władzę. Od różnicy w poziomie podłogi, aż po delikatne sugestie w malowidłach (gałęzie drzew wyginające się w stronę władcy/mające sprawić wrażenie że go chronią/otaczają).
Na terenie kompleksu znajduje się również Pałac Honmaru - jednak w trakcie mojego pobytu w Kyoto znajdował się w remoncie. Zamek nie mógł by się również obyć bez ogrodów. Największą uwagę zwiedzających przykuwały oczywiście kwitnące wiśnie...
Nijo-jo znaduje się bardzo blisko kolejnego popularnego obiektu jakim jest Kyoto Gyoen - duży park w którym znajduje się również Pałac Cesarski. Jeśli chodzi o sam park - łatwiej jest go zobaczyć niż opisać :) Jest to spory kawałek zadbanego terenu na którym (jak zdaje się wszędzie w Kyoto znaleźć można ogromną ilość drzew sakura (wiśnia japońska). Oprócz najważniejszego obiektu jakim jest pałac, są tutaj również inne ciekawe miejsca jak np.: stary budynek herbaciarni, rezydencja Kan-no-miya, czy kapliczki shinto.
Pałac Cesarski, znajdujący się w Kyoto, nie jest miejscem które można zwiedzić wewnątrz (a przynajmniej w trakcie moich odwiedzin, można było obejrzeć budynki jedynie z zewnątrz). Jednak miejsce to i tak robi spore wrażenie. Pałac jest otoczony murem, oraz potężnymi bramami. Budynki po raz kolejny ukazują hierarchiczność społeczeństwa Japońskiego. W zależności od statusu, osoby przybywające do pałacu wchodziły różnymi wejściami, oraz oczekiwali w osobnych pomieszczeniach. Ponownie mogłem podziwiać piękny ogród przylegający do kompleksu.
W obu opisanych powyżej miejscach możemy znaleźć napisy objaśniające to co widzimy zarówno w języku japońskim jak i angielskim. Mało tego, w przypadku Pałacu Cesarskiego, można dołączyć do grupy prowadzonej przez przewodnika mówiącego po angielsku. To po raz kolejny pokazuje że Japonia nie jest krajem nieprzyjaznym turystom, jednak, znajomość przynajmniej języka Angielskiego jest wymagana.
Dość jednak o pałacu. Zwiedziwszy to miejsce ruszyłem dalej... Niestety, z godziny na godzinę dostrzegałem że ilość turystów ciągle rośnie. O ile w godzinach porannych mogłem mówić o pewnej swobodzie, po południu to był już po prostu tłok. Ciężko było mi sobie wyobrazić jak Kyoto wyglądało przed pandemią - kiedy oprócz turystów Japońskich, przybywały do tego miasta również tłumy obcokrajowców.
Nie zrażony coraz mniejszą swobodą w poruszaniu się (oraz coraz mniejszą możliwością wykonania dobrego zdjęcia), skierowałem się do kolejnego miejsca, które ponoć warto zwiedzić właśnie w trakcie kwitnięcia wiśni. Jednak informacje które znalazłem w Internecie mówiły wyraźnie o tym, że od tego miejsca najlepiej jest zacząć zwiedzanie... Bardzo szybko przekonałem się o tym że poradnik mówił jak najbardziej prawdę. Ścieżka Filozofów (哲学の道, Tetsugaku no michi) - czyli biegnąca nad kanałem uliczka nad którą znajdują się dziesiątki lub nawet setki drzewek sakura. W trakcie kwitnięcia wiśni jest najbardziej popularnym miejscem w całym mieście. Istotnie... ciężko było tamtędy przejść. Ogromne ilości ludzi tłoczyły się na ścieżce, próbując złapać jak najlepsze ujęcie kwitnących kwiatów. Z jednej strony, faktycznie, widok tylu drzew kwitnących nad kanałem wyglądał niezwykle. Jednak moje ostateczne odczucie co do tego miejsca było raczej neutralne. W końcu kwitnące kwiaty można sfotografować również w innych, mniej popularnych miejscach...
Chcąc, nie chcąc, i tak musiałem przejść tą drogą aby dostać się do kolejnego miejsca na którym mi zależało. Jednak to opiszę w drugiej część na temat Kyoto, która ukaże się już wkrótce. Do zobaczenia!
A na koniec jeszcze parę zdjęć...