Kwarantanna! Cz.1

Czyli o Japonii w czasach Covidu.

7/20/2021

   W dniu mojego przylotu, nad całą Japonią unosiły się gęste chmury, tak więc nie miałem nawet okazji przyjrzeć się wyspie z wysoka. Dopiero kiedy samolot obniżył pułap, po przebiciu się przez chmury, zostałem zaskoczony widokiem rozciągających się poniżej pól ryżowych oraz farm słonecznych. Z jakiegoś powodu wyobrażałem sobie że pierwsze co zobaczę to strzeliste wieżowce i ciasną, miejską zabudowę. Widok pól ryżowych stał się dla mnie później dużo bardziej powszedni, jednak w pierwszej chwili nie mogłem się nadziwić takiemu krajobrazowi.

   Lądowanie wielkiego Dreamlinera odbyło się niezwykle gładko, nie wyczułem najmniejszego wstrząsu.  Rozejrzałem się po pokładzie. Większość osób to byli mieszkańcy, ich twarze nie zdradzały podekscytowania. Mogłem się każdemu dobrze przyjrzeć - samolot był wypełniony co najwyżej w jednej dziesiątej. Efekt pandemii. Byłem jednym z tych niewielu Polaków którym zezwolono na wlot, i właśnie teraz czułem mieszankę strachu, ekscytacji, radości i niepewności.

   Lotnisko w Naricie było wyludnione. Wszystko wyglądało jakby połowa ludzkości nagle zniknęła. Zostaliśmy zaprowadzeni do holu w którym każdy musiał przejść pierwszą kontrolę - sprawdzanie dokumentów: Paszportu, wizy, badań PCR oraz paru innych... Procedury ciągnęły się. Kolejny punk kontroli. Pierwszy test PCR. Sprawdzanie smartfona - aplikacja kontaktowa, rejestrowanie miejsca pobytu, aplikacja do śledzenia kontaktów. W normalnych warunkach zaprotestowałbym przed taką inwigilacją, jednak to był jeden z warunków wpuszczenia mnie do Japonii. Kolejne minuty mijały, kolejne dwa stanowiska zaliczone... w pewnym momencie straciłem rachubę czasu, a zmęczenie i jet lag zaczęły robić swoje. Przestawałem rozumieć co ludzie do mnie mówią, nawet po angielsku. To był jedyny raz w życiu kiedy doświadczyłem czegoś takiego. Łącznie spędziłem na lotnisku ponad 4 godziny, co jak się później dowiedziałem i tak było szybkim załatwieniem sprawy.

 Ostatnią formalnością było wyrobienie karty pobytu, i już, mogłem wsiąść do autobusu, i udać się na przymusową kwarantannę. Po kolejnych formalnościach w hotelu, w końcu mogłem udać się na zasłużony odpoczynek. Padałem z nóg i pierwszą noc w Japonii przyjąłem z prawdziwą ulgą i radością...