Słoneczny terror
Pierwszy rzut oka na lato w Japonii
Pierwszego dnia lata nie mogłem nie zauważyć. Jeszcze dzień wcześniej temperatura wynosiła 26 stopni, natomiast lato powitało mnie łaźnią parową. Temperatura wynosiła 33 stopnie a wilgotności aż 90%. Był to nagły wzrost temperatury, który nie dał nawet najmniejszych szans na spokojne dostosowanie się organizmu do nowych warunków. Tak właśnie rozpoczyna się japońskie lato.
Czy przesadzam? Ani trochę. To był pierwszy raz w życiu kiedy naprawdę bałem się o swoje zdrowie. Gdyby nie szybkie poratowanie się zimnym izotonikiem, mogło by się to dla mnie skończyć różnie. Lecz nic dziwnego że taka sytuacja miała miejsce. Pierwsze dni lata są powszechnie znane w Japonii jako niebezpieczne, a prasa i telewizja trąbią na alarm przeciw udarom słonecznym oraz zawałom cieplnym. Także w trakcie kolejnych dni, aż do spadku wysokich temperatur, stosowana jest skala określająca poziom takiego niebezpieczeństwa. Lecz nie tylko obcokrajowcy ale nawet miejscowi mają problem z przestawieniem się z w miarę chłodnego okresu, na niemożliwe do wytrzymania upały. Co roku odnotowuje się dużą liczbę osób którym upał zaszkodził, a wszystko wskazuje na to, że z biegiem lat, lata w Japonii będą coraz cieplejsze.
Automaty z napojami można spotkać na każdym kroku!
Błogosławieństwem w tym okresie są wszędobylskie automaty z napojami. Zrozumiałe staje się również to dlaczego każdy z nich ma w swojej ofercie napoje izotoniczne. W takich warunkach stałe nawadnianie się jest naprawdę ważne. Niestety, wysokie temperatury oraz wilgoć nie spadająca poniżej 60% nie są jedynym problemem. Dochodzi do tego bardzo wysoki indeks UV którego wartość potrafi sięgać nawet 11+. Oznacza to że, nie chroniona skóra wystawiona na słońce może zostać spalona w przeciągu zaledwie paru minut! Oznacza to również bardzo mocno zwiększone ryzyko powstania raka skóry. Jak w takim razie należy się chronić? Przede wszystkim należy unikać słońca oraz zbędnego przebywania na dworze. Po drugie - krem z filtrem. Im wyższy współczynnik SPF tym lepiej (krem powinien filtrować zakres UVA oraz UVB!). Do tego warto ubrać kapelusz z szerokim rondem oraz koniecznie okulary przeciwsłoneczne, również z filtrem promieni UV. Obserwując Japończyków, można zauważyć że wielu z nich stosuje dodatkową ochronę jaką są ubrania z długimi rękawami. Jest to dobry pomysł, jednak dla Europejczyka noszenie tego typu ubrań w upał może się wydać niemożliwością. Pozostaje ostatnia warstwa ochronna jaką jest... parasol. Noszenie parasola w słoneczny dzień jest tu częstą praktyką, zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn. Oczywiście w pierwszym momencie może to zdziwić, przywykliśmy do tego że parasole są używane jedynie podczas deszczu. Jednak tak naprawdę, jest to powrót do pierwotnej funkcji tego przedmiotu, w końcu polska nazwa wzięła się od para sole co oznacza z włoskiego „przeciw słońcu”...
Początek lata był trochę straszny i przytłaczający. Zdarzały się dni w których nawet siedząc, można się było nieźle spocić, a spacer odczuwało się jak wejście do sauny. Jednak z biegiem czasu przekonałem się że ciało, w końcu potrafi się w dostosować do nowych warunków. Po sześciu tygodniach wysokich temperatur zorientowałem się że 26 a nawet 27 stopni Celsiusza odczuwam jako (przyjemny) chłód. Tak naprawdę, Japońska pogoda jest do zniesienia, a temperatury najbardziej odczuwa się przebywając w kiepsko wentylowanym, nagrzewającym się budynku. Największą ulgę przynosi zdecydowanie odpoczynek w parku, w cieniu drzew. Zwłaszcza w wietrzne dni. Lato w Japonii jest całkiem dobrym czasem dla turystów. Jednak zdecydowanie gorszym dla mieszkańców, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę kolejną „atrakcję” jaką są... cykady!
Cykady przybierają różne barwy. Po lewej, cykada opuszczająca wylinkę.
Te owady są raczej mało znane w Polsce, jednak nie niewystępujące - w naszym kraju żyją dwa gatunki cykad. Tymczasem w kraju kwitnącej wiśni jest ich powyżej trzydziestu. Każdy gatunek różni się nieco wyglądem, oraz co ważniejsze, wydawanym odgłosem. I to właśnie dźwięki wydawane przez cykady są ich cechą charakterystyczną. Japońskie cykady co lato wylęgają masowo na powierzchnię, aby po roku spędzonym pod ziemią odbyć swe gody. Owady te, tak bardzo kojarzą się Japończykom z tą porą roku iż nawet mówi się o ich nawoływaniu „dźwięk lata”. Jest to jak najbardziej słuszna nazwa gdyż słychać je w zasadzie wszędzie, gdzie tylko znajdzie się jakieś drzewo. I nie musi to być las ani nawet park. Wystarczy niewielki skwer z zielenią. Natomiast jeśli dodamy do tego fakt, że natężenie dźwięku niektórych gatunków potrafi wynieść nawet 120 dB (!), bardzo szybko zamieniamy słowo „śpiew”, „cykanie” czy ”dźwięk” na „jazgot” i ”hałas” (lub gorsze...). Tak więc... hałaśliwe cykady zaczynają jazgotać od wczesnego poranka. Te żyjące na skwerze przy moim budynku zaczynają około piątej, a kończą dopiero po zajściu słońca. Bardzo szybko można je znienawidzić. Na szczęście większość gatunków nie prowadzi nocnego trybu życia. Większość. Niestety jak mogłem się przekonać przez ostatnie tygodnie - nie wszystkie :)
Temat cykad jest mocno zakorzeniony w kulturze Japonii, tak więc krytykując je, nie zawsze można się spotkać ze zrozumieniem. Jedną z letnich rozrywek małych Japończyków jest łapanie tych owadów za pomocą siatki na motyle. Jest to zajęcie jak najbardziej bezpieczne, cykady nie gryzą ani nie żądlą (mogą jedynie przyczynić się do utraty słuchu...). Może się to wydać niecodzienne, jednak tak na prawdę, pozwala to oswoić się dzieciom z insektami.
Oczywiście, ta próba scharakteryzowania lata w Japonii jest niezwykle płytka. Istnieje wiele wartych opisania zwyczajów, praktyk oraz festiwali, na które należało by poświęcić osobne artykuły. Tak więc... do zobaczenia w kolejnym poście ;)